Mroczny eksperyment i zaskakujące wnioski czyli Stanfordzki Eksperyment Więzienny

W dzisiejszym wpisie poznamy słynny Eksperyment więzienny Philipa Zimbardo zwany Stanfordzkim eksperymentem więziennym (ang. Stanford Prison Experiment), realizowany w latach 70.tych ubiegłego wieku i zastanowimy się co się stanie jeśli dobrych ludzi umieścimy w złych warunkach.

 Jak to się zaczęło?

W 1971 roku w lokalnej gazecie w Palo Alto ukazało się ogłoszenie o poszukiwaniu ochotników do eksperymentu. Ogłoszenie było na tyle interesujące (15 dolarów za dzień), że zgłosiło się ponad 70 osób- z czego wybrano 24 mężczyzn bez przeszłości kryminalnej oraz stwierdzonych chorób psychicznych.

W sierpniu 1971 roku 9 osób miało przyjąć rolę strażnika, a 9-ciu więźniów, pozostałe osoby pozostawały w stanie rezerwy. 

Więzienie urządzono w podziemiach Uniwersytetu Stanforda: warunki więzienne zostały idealnie odtworzone. Wstawiono specjalne drzwi, stworzono izolatkę, wstawiono podsłuchy w celach więźniów. Jednym z konsultantów eksperymentu był człowiek, który spędził w więzieniu 17 lat. 

Strażnicy ubrani byli w mundury, oczy mieli zasłonięte okularami przeciwsłonecznymi ( celem wywołania jeszcze większego dystansu), przy boku mieli pałki-nie mogli ich jednak używać. Nie przechodzili oni żadnego specjalnego przeszkolenia, sami mieli ustalić zasady. Więźniowie nosili długie białe koszule, a do nogi mieli przymocowany łańcuch zapięty na kłódkę. Więźniom nadano również numery identyfikacyjne, którymi mieli się przedstawiać. 

 Jak więźniowie dotarli do “więzienia”?

Już od pierwszych chwil eksperyment wyglądał bardzo realnie ponieważ w losowych momentach do drzwi mężczyzn mających odgrywać role więźniów przyjeżdżała policja aresztując ich pod zarzutami włamań lub napadów. Zakuwano ich w kajdanki i wyprowadzano z domu. Mężczyźni byli przewożeniu na posterunek, gdzie powtarzano im zarzuty, pobierano odciski palców, a następnie transportowano do więzienia. Przed przeprowadzeniem do cel przeszukiwano ich, rozbierano do naga, a na końcu poddawano procesowi odwszenia oraz wkładano na głowę pończochę (co miało być odpowiednikiem ogolenia głowy).

Strażnicy dotarli na miejsce pracy normalnie, tak samo jak dojeżdża się do pracy. Warto zaznaczyć, że strażnicy pracowali na 3 zmiany 8-mio godzinne ( po dwóch strażników na zmianę).

 Jaki był przebieg eksperymentu?

Pierwszego dnia więźniowie traktowali sprawę bardzo lekko, natomiast strażnicy chcieli ich zmusić do posłuszeństwa. Jak wspominają byli zdezorientowani i nie wiedzieli jak postępować. Pierwszą formą karania, która później przybrała ostrzejsze warianty były pompki. Następnie strażnicy wpadli na pomysł częstych apeli, nawet w irracjonalnych godzinach nocnych. Ich intensywność i częstotliwość się nasilała. 

Drugiego dnia więźniowie wzniecili bunt i zabarykadowali się, strażnicy zmuszeni byli wezwać strażników z innych  zmian. Bunt został stłumiony, a więźniowie przeniesieni do izolatek, z ich cel wyniesiono łóżka. Strażnicy utworzyli cele uprzywilejowane, stawiając tam łóżka. Na początku trafiły do niej osoby sprawiające najmniej problemów, ale później kolejne losowe trzy co wywołało dezorientację i brak poczucia zasad, bezpieczeństwa. Jeden z więźniów o numerze 8612 zaczął mieć  wahania nastrojów oraz  zaburzony tok myślenia. Z tego powodu po 36 godzinach od rozpoczęcia eksperymentu wypuszczono go. 

Kolejnego dnia miało się odbyć widzenie z rodzinami. Tego dnia pozwolono umyć się więźniom, dano im lepsze posiłki. Rodziny tak jak w prawdziwym więzieniu musiały mieć zgodę naczelnika, musieli również czekać na widzenie. Rodziny odeszły uspokojone widząc dobre warunki panujące w więzieniu.

Po wyjściu więźnia nr 8612 pojawiło się podejrzenie, że przyjdzie on z pomocą pozostałym więźniom i będzie chciał pomóc im w ucieczce. Była to jednak pogłoska. Nasiliło to jednak agresywne zachowania strażników. Zmuszali oni więźniów do czyszczenia muszli toaletowych gołymi rękoma, robienia pompek, pajacyków i odliczeń. Odbyła się również wizyta księdza katolickiego z którym każdy z więźniów, oprócz więźnia nr 819 odbył rozmowę. Strażnicy postanowili napiętnować więźnia nr 819 przez co był bliski załamaniu.

Kolejnego dnia odbyła się komisja zwolnień, w której przewodniczącym był więzień z siedemnastoletnim doświadczeniem. Oczywiście wszyscy więźniowie dostali decyzję odmowną.

 Miejsce więźnia nr 8612 zajął nowy więzień, który miał być informatorem strażników.

Nowy więzień widząc warunki panujące w więzieniu rozpoczął strajk głodowy. Umieszczono go za karę w izolatce. Było to bardzo małe pomieszczenie, w którym przebywał bardzo długo- początkowo miała to być godzina, strażnicy przeciągali jednak ten czas. Pytali innych więźniów czy są w stanie oddać swoje koce aby skrócić czas jego pobytu w izolatce, ale nikt nie zdecydował się na taki krok. 

Zakończenie eksperymentu

Szóstego dnia zakończono eksperyment, który z założenia miał trwać czternaście dni. Zdecydowano o tym z dwóch powodów. Pierwszym były narastające upokarzające zachowania strażników do których nasilenia dochodziło szczególnie w nocy kiedy myśleli, że badacze ich nie obserwują. Niemałą rolę odegrała też 

Christina Maslach, późniejsza żona Zimbardo, która widząc warunki jako pierwsza zakwestionowała moralną stronę eksperymentu. 

Zachowania uczestników

Wszystkich strażników łączyło jedno: nie odmawiali wykonania żadnego rozkazu. Część z nich była surowa, ale sprawiedliwa, część starała się nawet wykonywać drobne przysługi dla więźniów, natomiast 3 z 9 strażników czerpało satysfakcję ze znęcania się nad więźniami. Było tak mimo braku takich skłonności w wykonanym przed badaniem kwestionariuszu osobowości. 

Więźniowie natomiast różnie radzili sobie z atmosferą w więzieniu. Niektórzy przeciwstawiali się, czterech z nich uległo załamaniu nerwowemu, część stała się dobrymi więźniami. Jedno co możemy powiedzieć na pewno to to, że ulegli rozproszeniu i zdominowaniu przez strażników. 

Jakie wnioski  wysnuto z eksperymentu?

Zimbardo  w swoim  eksperymencie zaobserwował, że ludzie zdrowi psychicznie w specyficznych warunkach mogą  wcielać się w role oprawców i ofiar. Jako powód wcale nie podaje zaburzeń psychicznych jednostki, ale wpływ otoczenia. Sprzyjało temu poczucie anonimowości. Kolejnym wnioskiem było też spostrzeżenie, że odgrywanie ról społecznych może wpływać na kształtowanie się osobowości jednostki, szczególnie w sytuacji gdy nie ma ona możliwości porzucenia schematu roli lub gdy rola społeczna nie pozwala jej na swobodę postępowania.

Wielu badaczy uważa badanie pod względem metodologicznym za bardzo słabe ze względu na mała grupę osób, a także brak celowości wywiadów czy nagrań-nie wiadomo dokładnie do czego miały prowadzić.

Uspokajamy!

Wszystkim uczestnikom eksperymentu zapewniono terapie indywidualne i grupowe w których omówiono całe badanie i zachowania zarówno więźniów i strażników. Utrzymywano z nimi kontakt telefoniczny i listowny przez kolejnych 10 lat. Badanie nie wpłynęło na nich negatywnie, a nawet wielu z nich twierdziło po jakimś czasie, że pozwoliło im lepiej poznać siebie. Wszyscy ponadto wyszli z badania bez poczucia winy i wstydu przyznając, że ich na ich zachowanie wpłynęły realia, w których byli umieszczeni, a nie ich osobowość. 

Autor:

Ewelina Wysocka, Project Manager w pracujmniej.pl. Uwielbia czytać książki i porządkować zawartą w nich wiedzę w przystępny sposób  dlatego w naszym zespole zajmuje się tworzeniem treści. Odpowiada również za organizację projektów szkoleniowych. Oprócz zainteresowania psychologią i rozwojem osobistym jej pasją jest biohaking.

Facebook
WhatsApp
Twitter
LinkedIn